W relacjach osób, które znały Marię Ewę Łunkiewicz-Rogoyską, jeden wątek powtarza się nieodmiennie: jej niezwykły talent do budowania relacji i łączenia ludzi. Kolejne adresy, pod którymi mieszkała z Henrykiem Stażewskim: ulice Ossolińskich, Piękna, Świerczewskiego, stawały się miejscami spotkań i twórczej wymiany warszawskiej elity artystyczno-intelektualnej.
Artyści już przed wojną zamieszkali wspólnie przy ulicy Ossolińskich, nieopodal Teatru Wielkiego, gdzie Henryk Stażewski otrzymał pracownię po Władysławie Skoczylasie. Mieszkanie to stało się miejscem spotkań warszawskiego świata artystycznego – plastyków i młodych studentów Akademii Sztuk Pięknych. Atmosferę panującą tam opisuje Maja Markusz na podstawie wspomnień Moniki Piwowarskiej: „Byli już ważni, znani, choć nie uznawani przez tradycyjne kręgi miłośników sztuki, a przy tym bardzo życzliwi, serdeczni dla nas młodych, początkujących”1. Gościł tam w tym czasie także m.in. Tadeusz Wierusz-Kowalski. Maria Ewa Łunkiewicz pojawia się też we wspomnieniach Hanny Nalepińskiej-Pieczarkowskiej, opisującej Bal Prasy w „Adrii” na początku marca 1939 roku2. Pisze ona o Marii Ewie jako o postaci nieprzeciętnej i niezwykle popularnej: „Coś wzięła z brata Alberta w charakterze, w talencie. Porzuciła spokojne życie i dobrobyt dla malarstwa. (…) Bardzo kobieca (…) mówiono o niej, że miała uśmiech Giocondy. Może – ale Giocondy zmysłowej, o kocich oczach”3.
Kolejny adres, pod który wraz z Heniem i Mewą przeniosło się awangardowe życie artystyczne w ciemnych czasach stalinizmu, było mieszkanie przy ulicy Piękniej, gdzie zamieszkali wraz z drugim mężem Mewy, Janem Rogoyskim. Anka Ptaszkowska tak go wspomina: „(…) gentelman ginącej rasy, w ciężkich czasach utrzymujący ich wszystkich ze swojej pensji inżyniera, hodujący rośliny, trochę na boku wielkiej pasji sztuki łączącej tamtych dwoje, a jednak uczestniczący we wszystkim z zaangażowaniem, dyskrecją i dystansem”4. Mieszkanie przy ulicy Pięknej w wielu wspomnieniach pojawia się jako „magiczny azyl” w trudnych czasach. Od 1949 roku, gdy narzucona stylistyka socrealizmu uniemożliwiła jakiekolwiek jawne działania awangardy, pozostało jednym z niewielu miejsc w Warszawie, gdzie spotykali się twórcy, krytycy i intelektualiści związani ze sztuką nowoczesną. Bywali tu także przedwojenni jeszcze znajomi Marii Ewy, jak Adam Mauersberger z siostrą Zofią Gawlikowską, profesor Jan Żabiński, dyrektor warszawskiego ZOO (sportretowany przez artystkę w 1950 r.), Nikusia Piwowarska, czy nieco później Miron Białoszewski, w którego „Donosach rzeczywistości” ocalały barwnie opisane wspomnienia z Pięknej: „Mewa latała z Heniem. Ale miała męża Jasia. Mieszkali we troje. Z tym, że Henio miał zawsze pokój osobniejszy. Mewa mi tłumaczyła: „Żabiński dzieli ludzi na stadła i odyńców. W stadłach zawsze jest typ A i typ B. Typ A zwykle góruje w układzie energią, przewodzi”. Ona była A. A Henio był typowym odyńcem”5. Warto wspomnieć, że od chwili jego założenia Mewa była stałym gościem Teatru na Tarczyńskiej i wierną wielbicielką twórczości Mirona Białoszewskiego, który wspominał: ” Mewa to Mewa. I do szpitala chodziła. Jak leżałem. I jak tylko gdzie był mój wieczór autorski, wlatuję do szatni, zdejmuję palto, patrzę: Mewa z fifką, zdejmuje też palto. Dowiedziała się. Przyszła”6. Poeta darzył „Mewę” szacunkiem i sympatią, dedykował jej wiersz „Sprawdzone sobą”, zamieszczony w katalogu pierwszej monograficznej wystawy artystki w 1957 roku w Związku Literatów Polskich. Mewa darzyła także sympatią i przyjaźnią związanych z Teatrem Lecha Emfazego Stefańskiego, partnera Białoszewskiego, Juliana Przybosia, oraz wszechstronnego twórcę i krytyka Bogusława Choińskiego.
O ogromnej roli, jaką odegrał w ich życiu kontakt z Mewą i Heniem, pisali krytycy związani z lubelską grupą „Zamek”, a następnie z galerią „Foksal” – Anka Ptaszkowska i Mariusz Tchorek. „Jeżeli wbrew zewnętrznym uwarunkowaniom zaistniało w Polsce końca lat 50-tych i w latach 60-tych autentyczne środowisko artystyczne” – pisze Anka Ptaszkowska – „to (…) w samym jego środku byli Mewa Łunkiewicz i Henryk Stażewski. To oni zapewniali ciągłość, wcielali tradycję, przekazywali ducha awangardy czyniąc ją żywym doświadczeniem. (…) Otwarci na wszystko i wszystkich, oboje szli ku ludziom (…), a Mewa była żywą anteną wydobywającą na jaw tkwiący w nich twórczy potencjał. Na jej wielki dar nawiązywania kontaktu składała się niezwykła uprzejmość, kobiece uwodzicielstwo oraz stale żywa, ludzka gotowość kochania (…). Świetne maniery Mewy stanowiły także ochronę jej niezależności i jej niekonwencjonalnego życia”7. Z kolei Mariusz Tchorek zwraca uwagę na niezwykłą otwartość Marii Ewy Łunkiewicz-Rogoyskiej w stosunku do „młodych”: „To, że Mewa dopuściła mnie do siebie bez egzaminów” – pisze – „do tej pory nie przestało być dla mnie trochę tajemnicze. Miałem 16, ona wówczas 60 lat (…). Nie było to typowe w mieście stwardniałych koterii, kółek z trudem tolerujących przybyszów z zewnątrz”8”. W mieszkaniu na Pięknej wieczorami toczyło się bujne życie towarzysko-artystyczne, inspirowane przez „Mewę”: „W obecności ich trojga było bezpiecznie. Ochraniali mianowicie przed wulgarnością, interesownością oraz wszelką formą walki o władzę (…). Odnajdujemy tu moralny i polityczny idealizm awangardy lat 20. – idealizm stanowiący w przypadku Stażewskiego i Mewy Łunkiewicz, rzeczywistą treść ich życia. Stała gotowość zaangażowania się w to, co awangardzie, a więc dobru ogólnemu, może służyć, była u ludzi w ich wieku czymś zdumiewającym, a dla nas młodych – niebywałą wręcz stymulacją” – wspomina Hanna Ptaszkowska9. Dyskusje i spotkania na Pięknej – a później na Świerczewskiego – wspomina także Jerzy Ludwiński: „To była nasza przyjaźń z artystami, którą uważam za zaszczyt”10. Dwa kolejne mieszkania-pracownie Henryka Stażewskiego i Marii Ewy Łunkiewicz-Rogoyskiej było miejscem spotkań młodych krytyków i wybitnych artystów, przede wszystkim tych z kręgu „Krzywego Koła”. Bywali tu – jak wspomina Wiesław Borowski – Aleksander Wat (z którym Mewa zaprzyjaźniła się jeszcze przed wojną) i historyk sztuki Janusz Bogucki. Często organizowano tu nieformalne spotkania i uroczystości, jak choćby powernisażowe przyjęcie z okazji pierwszej indywidualnej wystawy Zbigniewa Gostomskiego 29 lutego 1964 r. Bywali tu także artyści spoza Warszawy, przede wszystkim ze środowiska krakowskiego. Przede wszystkim więc Tadeusz Kantor, admirator malarstwa artystki, odnajdujący w nim wysoko cenioną przez siebie, francuską z ducha „malarską jakość”11. Przyjacielem malarki był także Jerzy Tchórzewski, który pisał w katalogu wystawy w „Krzysztoforach”: „Z Mewą Łunkiewicz łączy mnie wieloletnia i wypróbowana przyjaźń. Mogła ona powstać i może się utrzymać właśnie na zasadzie różnic (…), których nieantagonistyczny charakter pozwala nam wzajemnie wyraźniej widzieć i tym bardziej precyzyjnie i zdecydowanie wypełniać nasze malarskie przeznaczenie”12.
W 1963 roku Maria Ewa Łunkiewicz-Rogoyska wraz z mężem oraz Henrykiem Stażewskim przeprowadzają się do nowego mieszkania przy ul. Świerczewskiego 64 m. 118 (obecnie Aleja Solidarności). Wraz z nimi na Świerczewskiego przenosi się życie artystyczno-towarzyskie. Anka Ptaszkowska wspominała, że bywało się tam niemal codziennie – były jednak także okoliczności szczególne, jak imieniny Mewy i Adama Mauersbergera, obchodzone w południe w Wigilię Bożego Narodzenia, które były „musującą mieszanką dowcipów, istotnych stwierdzeń i utrzymanych „na krawędzi” wywodów, a ich atmosfera „uodparniała nas na nastrój wigilii rodzinnych”13. W pracowni bywali fotografowie Tadeusz Rolke, Irena Jarosińska i Eustachy Kossakowski, i na ich fotografiach zostały utrwalone jej wnętrza i przybywający tam goście. W tym czasie bliską Mewie osobą stał się Edward Krasiński – jak wspomina Anka Ptaszkowska „jedyny Edzio umiał ją uspokoić”, a po śmierci Jana Rogoyskiego Mewa zadecydowała, że „Edzio będzie mieszkał w pokoju Jasia”14. Wola ta została zrealizowana, a wspólna pracownia artystów jest dzisiaj siedzibą Instytutu Awangardy, kontynuującego tradycje tego niezwykłego Miejsca.
Oczywiście życie towarzyskie środowiska, w którego centrum stali Mewa i Stażewski, nie ograniczało się do ich mieszkań. Równie ważnymi miejscami była kawiarnia SARP-u na ulicy Foksal (gdzie można było ich spotkać codziennie w południe), dom Anki Ptaszkowskiej i jej matki w Zalesiu Górnym, staromiejska galeria Krzywe Koło, wspomniany już Teatr na Tarczyńskiej, a potem plenery w Osiekach – Hanna Ptaszkowska podkreśla, że Maria Ewa Łunkiewicz-Rogoyska odegrała ważną rolę w tworzeniu koncepcji Pleneru, że „jej autorytet i entuzjazm (…) przyciągnął doń wielu wybitnych artystów, dzięki czemu Plener Koszaliński przez kilka lat pełnił ważną rolę w środowisku artystycznym Polski”15. Zachowała się także wypowiedź samej Mewy, dotycząca roli plenerów: „Cenię wysoko tę możność stworzenia środowiska, bo ono dopiero daje podstawy do łączenia się w grupy, które zawsze przez wspólnotę założeń ideowych i artystycznych rozwijały sztukę malarską”16. Znakomitym malarskim symbolem plenerowej społeczności jest tableau ze zbiorów Muzeum w Koszalinie, na którym artyści pozostawili swoje miniaturowe malarskie „wizytówki”.
***
Sądzę, że z dzisiejszej perspektywy – świata, w którym wirtualne kontakty zastępują często te rzeczywiste, a instytucjonalizacja życia artystycznego pozornie ułatwia aktywność twórczą – trudno nam właściwie ocenić wartość, jaką może mieć Spotkanie: nie tylko na płaszczyźnie psychologicznej, ale także duchowej i twórczej. Nieco bezradne pozostają tutaj także narzędzia tradycyjnej historii sztuki, która wszakże siłą rzeczy koncentruje się na tym, co namacalne i udokumentowane. Czyż można dowieść, że bez mieszkań Mewy i Henia, bez ich otwartości i umiejętności przyciągania wybitnie utalentowanej, barwnej gromady rozmaitych gości, nie byłoby Galerii Krzywego Koła czy też późniejszej Galerii Foksal, które zaważyły na rozwoju polskiej sztuki awangardowej? Nie ma takiej możliwości, i stąd też zapewne artystyczne życie pozainstytucjonalne w PRL-u (w odróżnieniu od życia instytucjonalnego17) pozostaje swoistą terra incognita. Ogromne znaczenie ma też oczywiście skromna dokumentacja i niebezpieczeństwo narażenia się na zarzut uprawiania „anegdotycznej” historii sztuki. Jednak bez tego wymiaru trudno właściwie docenić rolę, jaką odegrała w polskiej sztuce Maria Ewa Łunkiewicz-Rogoyska.
1 M. Markusz, Mewa, Kobieta i Życie, 1991, nr 32, s. 14 -15
2 H. Nalepińska-Pieczarkowska, Ostatni bal prasy przed wojną, Stolica, 1976, nr 1, s. 14. Autorka rozwija swe wspomnieniu opierając się na zdjęciu, na którym znaleźli się przy jednym stoliku Maria Ewa Łunkiewicz, inż. Eugeniusz Hildebrandt (po wojnie profesor i rektor Politechniki Warszawkiej, zm. 1971), inż. Tadeusz Pieczarkowski (zm. 1940), Melania Hildebrandtowa oraz autorka.
3 Op. cit. Tytuł Gioconda nadał rozdziałowi poświęconemu Marii Ewie Łunkiewicz-Rogoyskiej Miron Białoszewski (M. Białoszewski, Donosy rzeczywistości, Warszawa: PIW 1973, s. 82 – 94)
4 H. Ptaszkowska, Maria Ewa Łunkiewicz – Mewa. W: Maria Ewa Łunkiewicz-Rogoyska (1895-1967). W setną rocznicę urodzin, Muzeum Sztuki w Łodzi, 13 grudnia 1995 – 24 marca 1996, red. J. Ładnowska i J. Janik, Łódź 1995, s. 20
5 M. Białoszewski, Donosy rzeczywistości, Warszawa: PIW 1973, s. 84
6 M. Białoszewski, op. cit., s. 84 – 85
7 H. Ptaszkowska, Maria Ewa Łunkiewicz – Mewa, op. cit, s. 19 – 20
8 M. Tchorek, O Mewie, czyli pełni inności. W: Maria Ewa Łunkiewicz-Rogoyska (1895-1967). W setną rocznicę urodzin, op. cit., s. 25
9 H. Ptaszkowska, Maria Ewa Łunkiewicz – Mewa, op. cit.
10 Wychowani w kawiarnianym dymie… Z Jerzym Ludwińskim rozmawia Rafał Jakubowicz, Czas Kultury, 2001, nr 1, s. 103
11 H. Ptaszkowska, Maria Ewa Łunkiewicz – Mewa, op. cit., s. 23
12 J. Tchórzewski, Malarstwo M. Ewy Łunkiewicz…, w: Łunkiewicz Maria Ewa, Galeria Krzysztofory, wstęp J. Tchórzewski, [Kraków 1966]
13 H. Ptaszkowska, Maria Ewa Łunkiewicz – Mewa, op. cit., s. 21
14 Op. cit.
15 H. Ptaszkowska, Nota biograficzna, w: loc. cit.
16 II Plener Koszaliński Osieki 1964 , Głos Koszaliński, 1964, nr 227, s. 4
17 Instytucjonalnemu życiu artystycznemu poświęconych jest wiele nowych publikacji, w tym monumentalne przedsięwzięcie jakim jest Polskie życie artystyczne w latach 1944-1960. T. 1 – 7, red. A. Wierzbicka, Warszawa: Instytut Sztuki Polskiej Akademii Nauk 2012 – 2016 (kolejne tomy w opracowaniu) lub książka A. Lachowskiego Awangarda wobec instytucji: o sposobach prezentacji sztuki w PRL, Lublin: Towarzystwo Naukowe KUL 2006